Obok mocno nasyconych, kolorów połączenie czerni z bielą jest jedną z dominujących tendencji w kolekcjach na tegoroczny sezon jesienno/zimowy. Ponadto wracają kropki, kratka i kurza łapka, dobrze prezentujące się właśnie w tych kontrastowych kolorach. Kurza łapka to ciekawy wzór, szczególnie na grubszych, mięsistych materiałach z jakich szyje się płaszcze lub marynarki. Nie przepadam za kropkami, lubię tylko te drobne na czarnych, cienkich rajstopach – must have jesieni 2009, wtedy je pokochałam. W tym sezonie wracają, są jednak nieco większe niż dwa lata temu. I ogólnie rzecz biorąc kropek jest tej jesieni wszędzie pełno. Ja pozostawię je biedronkom i muchomorom, ale po czarno-białe zestawy na pewno sięgnę. Jak nosić to połączenie skrajnych kolorów? Dziś, na przekór kolorowemu szaleństwu garść czarno-białych inspiracji.
French Connection Joan Smalls and Hailey Clauson by Josh Olins, Vogue Paris, September 2011
Fatal Attraction, Numero Tokyo, October 2009
French Connection Joan Smalls and Hailey Clauson by Josh Olins, Vogue Paris, September 2011
Cato Van Ee by Dancian, Marie Claire Italia, August 2010
French Connection Joan Smalls and Hailey Clauson by Josh Olins, Vogue Paris, September 2011
Saskia de Brauw by Mikael Jansson, for Vogue Japan, September 2011
Metaliczne ubrania przewijają się w kolekcjach projektantów od kilku sezonów. Jednak ulica tego trendu nie przejęła, praktycznie nie widzę błyszczących ubrań nigdzie poza pokazami. Pewnie powód tkwi w tym, że jest to trend trudny w noszeniu.
Balmain Fall/Winter 2011
Balmain Fall/Winter 2011
Balmain Fall/Winter 2011
Balmain Fall/Winter 2011
Połysk kojarzy się ze stylem festyniarsko-odpustowym lub strojami dyskotekowymi z lat osiemdziesiątych. Dla wielu osób złote ubrania są synonimem kiczu i złego gustu. Faktycznie, nieumiejętne zestawianie błyszczących ubrań grozi katastrofą. Ponieważ tendencja nie stałą się (jeszcze?) bardzo wyeksploatowana i nie inspiruje się nią co druga mijana na ulicy dziewczyna, stanowi wyzwanie, które postanowiłam podjąć. Impulsem stały się swetry, które zobaczyłam w H&M. Kolory, fason - strzał w dziesiątkę – od razu mi się spodobały. Stanowią większą część całej metalicznej kolekcji. Muszę przyznać, że wybrałam chyba najbezpieczniejszy z jej elementów, ale należy stopniowo oswajać się z połyskiem. Choć z drugiej strony no risk, no fun.
Metaliczna kolekcja H&M Divided
Wspomniany sweter występuję w dwóch metalicznych kolorach: czarnym i srebrnym. Kupiłam czarny szafy i przyznam, że srebrny też bardzo mnie kusi. Zestawiając go z różnymi ciuchami doszłam do wniosku, że wygląda świetnie z zaskakująco dużą ilością ubrań. Nie wyobrażam już sobie bez niego mojej szafy. Jaki jest więc klucz do zestawiania połysku z resztą?
1.Prostota. Czyli z czymś, co jest tak proste i minimalistyczne, że sprawdza się w większości zestawów. Przykłady takich rzeczy to: proste dżinsy, biała, męska koszula, czarna smokingowa marynarka. Zestawiając powyższe elementy na wiele sposobów doszłam do wniosku, że właściwie nie mogą wyglądać źle. Metaliczny sweter dobrze wygląda z dżinsami, dla podkręcenia efektu jasnoniebieskimi.
2.Coś zaskakującego. Jak na przykład jasna, zwiewna spódnica do kolan. To dość nieoczekiwane połączenie, ale wypada dobrze i niebanalnie. Przy okazji dodaje ostrzejszego charakteru ubraniom bardzo romantycznym lub słodkim. Dobrze sprawdza się w dziennych stylizacjach.
3.Ekstremum. Czyli podkręcamy charakter metalicznych ubrań czymś równie wyrazistym – na przykład czarną skórzaną spódnicą lub spodniami. Zestaw ma wtedy rockowego ducha i świetnie nadaje się na wieczorne wyjście.
Stradivarius Fall 2011
Mango lookbook Fall 2011
Merle Bergers by Leo Krumbacher for Grazia Germany #36 September 2011
H&M Fall 2011
Jakich jeszcze zasad należy przestrzegać? Przede wszystkim unikać dosłowności. Nie łączyć połysku z bardzo intensywnymi kolorami (róż, czerwień) ani wzorami takimi jak panterka. Wtedy łatwo o przesadę. Bezpieczne będą kolory neutralne: czerń, biel, szary. Fajne połączenia można uzyskać z beżami i odcieniami nude. „Trudne”, złote spodnie dobrze wypadną z minimalistycznymi zestawami typu miejska elegancja (marynarka, koszula) lub z luźną, bezpretensjonalną dżinsową koszulą. Na wieczór świetnie będą wyglądać z jedwabnym t-shirtem, czarnym lub białym. Po drugie, jeśli nie czujemy się w połysku zbyt pewnie, lepiej zacząć od metalicznej czerni. Potem spróbować ze srebrem. Złoto to już wyzwanie dla wytrawnych znawców tematu. No i lepiej wybrać stare złoto niż jego jasną wersję. I na koniec: inspirować się Balmainem a nie teledyskami hip-hopowców. A jeśli już ma być muzycznie, to na tapetę można wziąć glam rock.
Mawia się, że wszystko już było. Patrząc na pokazy mody i
sklepowe witryny trudno temu zaprzeczyć. Powroty fasonów i detali zdarzały się
od zawsze, co kilka lat, ale nigdy nie było aż tak dosłownych inspiracji. I to
nie tylko inspiracji – świat oszalał na punkcie ubrań i dodatków vintage, a kto
nie oszalał, kupuje ich repliki w sklepach. Tak, tak, projektanci nie tylko
wzorują się na ubraniach sprzed lat – oni dosłownie je kopiują i szyją takie
same, identyczne nitka w nitkę. Przerabiamy więc od nowa wszystkie dekady w
modzie, w zawrotnym tempie. Nawet jeśli najmodniejsze fasony ubrań są niemal
jednakowe, świat mody na przełomie kilkudziesięciu lat drastycznie się zmienił.
Od 1959 roku londyńskie tygodnie mody odbywały się co dwa lata. Od początku lat
60-tych wszystko nabrało przyspieszenia: ubrania zaczęto kupować w domach
towarowych, w cenach dostępnych dla każdego. Pojawiły się sieciówki (oczywiście
nie w komunistycznej Polsce tylko za granicą), ubrania przestały być towarem
luksusowym. Wielcy projektanci zaczęli inspirować się ulicą (szczególnie
londyńską). Od tego czasu komercjalizacja mody postępuje dynamicznie.
Lata 60-te
Obecnie w sklepach mamy nie dwie, jak to było kiedyś, kolekcje
rocznie (Wiosna/lato i Jesień/zima) ale także kolekcje pojawiające się
pomiędzy. Właściwie to część sklepów non-stop coś dorzuca i bardzo szybko
przecenia, starając się nam wmówić, że to co kupiliśmy dwa miesiące temu już
zupełnie wyszło z mody i potrzebujemy czegoś nowego, teraz, natychmiast. Za
kolejne dwa miesiące będziemy mogli wyrzucić to do śmieci. Wszystko, żeby
przyciągnąć klientów, zmaksymalizować dochody kosztem jakości. Czy w
przyszłości czekają nas ubraniowe jednorazówki? Ciuchy do założenia i
wyrzucenia, szyte niskim kosztem, wychodzące z mody tydzień po zakupie, robiąc
miejsce kolejnym, ostatnim krzykom mody? Mam nadzieję, że nie. Czy magazyny
mody za dziesięć lat będą ukazywać się na dwa miesiące przed? Teraz ukazują z
wyprzedzeniem miesięcznym, czyli na początku września kupujemy numer
październikowy a nie wrześniowy. Czerwcowe wydania zdominowane są przez to, co
będziemy nosić zimą, podobnie jak letnie kolekcje pojawiające się w sklepach w
styczniu. Wszystko po to, by dać nam wrażenie, ze właśnie dostajemy do ręki coś
najnowszego, najbardziej na czasie, że jesteśmy trendsetterami i wyprzedzamy
innych o lata świetlne.
Moda lat 60-tych
Nie
unikam trendów, ale mam nadzieję, że Fast fashion nie będzie przyspieszał
jeszcze bardziej. Czas zmienić kierunek i skupić się na jakości wykonania,
materiałach i detalach. Ale to musi mieć swoją cenę, nie powinno więc wychodzić
z mody miesiąc po przyjściu do sklepu. Warto to przemyśleć kupując kolejny
must-have sezonu w sieciówce.
Poniżej
przypominam inspirujący edytorial, który ukazał się w Vogue UK w listopadzie
1967 roku a zdjęcia wykonał sam Helmut Newton oraz kilka zdjęć dziewczyn z lat
60-tych. Ciekawe, czy przypuszczały, że 50 lat później sukienki, które noszą
będą na powrót przedmiotem pożądania.